czwartek, 1 marca 2012

A ty się Franiu ciesz...

Selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda


Wpadł mi w ręce wywiad z Franciszkiem Smudą. Wywiad przeprowadzony na dzień przed wczorajszym spotkaniem z Portugalią. I te same ręce, w które mi wpadł, opadły mi do kolan, gdy skończyłem czytać.

Podejmowana przeze mnie kwestia to podejście do wyników. "Przegraliśmy (z Włochami, przyp. P@S) 0:2, ale te pierwsze pół godziny dało mi wiele radości i powodów do optymizmu. Patrzyłem z satysfakcją, jak zespół funkcjonuje. Cieszyłem się, jakbym wygrał mecz".

Nie jestem w stanie zrozumieć, z czego tu się cieszyć. Włosi zdeklasowali nas wtedy, gdyby nie spalony, dostalibyśmy jeszcze jedną bramkę, nie mając praktycznie - poza rzutem karnym wykonanym beznadziejnie przez Błaszczykowskiego - żadnych swoich sytuacji. Ale Franza to zadowala.

Czytałem kiedyś reportaż z USA, zrobiony zaraz po zakończeniu mistrzostw świata w RPA. Dziennikarz (bodaj "Piłki Nożnej", ale głowy nie dam) napisał, jak wygląda gra od najmłodszych lat w kraju McDonaldsa. I zestawił to ze szkoleniem młodzieży u nas w kraju. Dostrzegł ten problem, którego u nas nikt nie chce zauważyć.

W USA młodzi chłopcy na boisku nie mają syndromu gwiazdy. Gra zespołowa to dla nich gra zespołowa, a nie popis indywidualnych umiejętności. Zresztą nie tylko w piłce tak jest.

Niedziela, mecz gwiazd NBA. Od ostatniej akcji Zachodu zależał wynik całego spotkania. Najlepiej grający w tym meczu LeBron James mógł pchać się do rzutu, "trójki" w niedzielę wpadały mu jedna za drugą. A jednak zdecydował się wznowić grę z linii bocznej, dał kolegom zawalczyć, czuł że to będzie najlepszy wybór. I byłby, gdyby Deron Williams trafił, ten jednak fatalnie spudłował.

Ale trzeba zwrócić uwagę na to, jak kolektywnie Amerykanie potrafią grać. Choć nie to jest najważniejsze. Tam drużyny, którą obserwował polski dziennikarz, trener po ładnie przegranym meczu nie pochwalił. Ci chłopcy, choć dopiero pukali do bram dorosłego futbolu i grali w jednym z wielu juniorskich turniejów, dostali siarczysty opieprz.

Tam wola zwycięstwa jest ponad podziałami, ponad kryterium wieku, ponad popisem indywidualnych umiejętności. Dlatego w reprezentacji USA mamy jedenastu zgranych chłopaków, którzy może i nie grają w czołowych klubach Europy (wcale nie lepszych niż np. nasi reprezentanci), ale są gotowi za siebie nawzajem umierać na boisku. Dlatego oni wychodzą z grupy mistrzostw świata, wygrywają czempionaty na swoim kontynencie.

A ty się Franiu ciesz z tego 0:2.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz