czwartek, 5 kwietnia 2012

Bądźmy poważni

Sytuacja z karnym, którego nie powinno być dla Barcelony


Bawią mnie ludzie, którzy od kilku dni wytykają - jako wiernemu kibicowi Barcelony - że Blaugrana awansowała do półfinału dzięki sędziom. A w ogóle to trzy lata temu z Chelsea to też panowie w czerni pomogli Katalończykom i bez ich pomocy Pep Guardiola teraz nie miałby żadnego trofeum na swoim koncie, Real, Chelsea i inne "pokrzywdzone" drużyny spotkałaby natomiast chwała, sława, serie zwycięstw i do teraz byłyby hegemonami europejskiej piłki.

Otóż nie, trzeba przyłożyć lód na gorące łby, obejrzeć powtórkę meczu z Milanem i zastanowić się, czy kieruje nami rozsądek czy zawiść. Bo ta cholerna Barcelona rok w rok jest jednym z najbardziej wymagających rywali innych zespołów. A najlepiej, zobaczyć cały dwumecz jeszcze raz. O ewidentnym karnym dla Barcelony na San Siro jakoś nikt wspomnieć nie raczy. O tym, że gdyby w identycznej sytuacji co przy pierwszym karnym (gdzie ewidentnie były nogi Messiego a nie piłka) znalazł się na przykład Ibrahimović i sędzia karnego by nie gwizdnął, to oczywiście byłby to skandal i gwizdanie dla Barcy nie wspominając. Przy drugiej jedenastce wątpliwości są już dużo większe, ok, w świetle przepisów po prostu jej nie było, co do pierwszej jednak nie ma żadnych wątpliwości. Przyznał to nawet sam Massimiliano Allegri:

- Jednego karnego dał Barcelonie w prezencie sędzia, drugiego my.

Niestety, moi drodzy, raz jest się na topie, raz się przegrywa. Uwierzcie mi, kibicom Barcelony wcale nie było obojętne to, że gdy Inter Mourinho eliminował z Champions League Blaugranę, prawidłowo zdobyty gol Bojana nie został uznany. Bolało to niemiłosiernie, ale szczerze powiedziawszy, kilka dni po tym feralnym meczu z ust żadnego ze znanych mi kibiców Barcelony nie słyszałem głupiego gadania, że Puchar Mistrzów powinien być w gablocie na Camp Nou, a nie na Giuseppe Meazza.

Bawi mnie też przypominanie bez końca filmiku z Gran Derbi, w których to zawodnicy Barcelony "aktorzyli". Przyznaję, było to denerwujące. Momentami było mi wstyd, że piłkarze, którzy na koszulkach mają wypisane "Mes que un club" zniżają się do czegoś takiego. Ale ileż można to wypominać i wyjaśniać tym każde zwycięstwo Barcelony z w miarę wymagającym rywalem? Dla przypomnienia, poniżej wspomniany filmik:



Oczywiście najgłośniej w temacie wypowiadali się fani Realu Madryt. Jak to się mówi, zapomniał wół, jak cielęciem był.


To tylko jedna z takich sytuacji, zapewniam, że na YouTube można ich znaleźć na pęczki. Nie tylko z udziałem piłkarzy Realu, ale także tych z Milanu, Interu, Manchesteru United, Chelsea i chyba każdego klubu, na którego meczach goszczą telewizyjne kamery

Nie pastwiąc się już jednak na nikim, czekam już z niecierpliwością na półfinały i finał Champions League. Niech tam wyjaśni się, kto jest lepszy na boisku. Nie w gębie. Bo nawet jeśli wygrywa się po wątpliwym (WĄTPLIWYM, nie NIESPRAWIEDLIWYM) karnym, to jednak ta sytuacja z niczego się nie bierze. Jeśli się nie atakuje, sędzia nie będzie miał powodu wskazać na wapno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz